Post
autor: Terefere » 01.12.2007, 10:17
"Dziesiątki lat drużyny ligowe i reprezentacje państwowe były jednolite narodowo, stanowiąc swoiste (sportowe) delegatury i zworniki patriotyzmu. Człowiek był dumny, kiedy wygrywali "nasi". Kibicowało się "swoim" rodakom (jakże to "szowinistycznie" dzisiaj brzmi, z punktu widzenia regulaminów "poprawności politycznej"!). Hiszpanie grali przeciwko Anglikom ("Angolom"), Niemcy ("Szkopy") przeciw Francuzom ("Żabojadom"), Czesi ("Pepiki") przeciw Włochom ("Makaroniarzom"), et cetera. Później [link] władze futbolu umiędzynarodowiły drużyny klubowe, ale tylko kosmetycznie, zezwalając, by w klubie grało dwóch cudzoziemskich piłkarzy. Nacisk dużych pieniędzy, które daje piłka, zniósł po pewnym czasie wszelkie ograniczenia i bariery, dlatego dzisiaj niejedna drużyna klubowa ma w składzie więcej cudzoziemców niż autochtonów, i więcej kopaczy czarnoskórych, śniadoskórych i żółtoskórych niż białych. Wśród elity klubowej nie ma już drużyn narodowych par excellence. Definitywne internacjonalizowanie stało się faktem, gdy za sprawą różnych sztuczek z imigracją i z obywatelstwem ("naturalizacja" etc.) reprezentacje państwowe Europy poczerniały od przedstawicieli tropikalnych wysp i Czarnego Lądu (Anglia, Francja, Holandia itd.) tudzież zmuzułmanizowały się od wyznawców islamu (Niemcy, kraje skandynawskie itd.). Często widzimy, że 50% reprezentacji brytyjskiej składa się z Murzynów; w reprezentacji francuskiej 80% czarnoskórych muzułmanów jest normą, a zdarzało się, że wybiega ona na boisko bez jednego białego! Pan Molier umarł za wcześnie, on by to dobrze skomentował. Fredro też by miał twórczą inspirację, gdyby wiedział jak w reprezentacji Lechistanu biega czarnoskóry (ksywka od kibiców: "Czarnecki") Polonus rodem z Kenii, a może z Nigerii lub innego regionu nadwiślańskiego. Mnie to bardziej wstydzi niż złości, czego proszę nie mylić z rasizmem (...) - ma to tylko związek z czymś, co zwę "elementarną przyzwoitością", no i z nostalgią. Żal mi tamtych czasów, gdy drużyny (klubowe i państwowe) reprezentowały jedenastoosobowo kraj swoich przodków - swój historycznie rodzinny kraj. Było w tym coś pięknego, romantycznego, patriotycznego. Coś nie tylko dla oczu, lecz i dla serca. Kiedy się to zmieniło radykalnie w tyglu globalnej koktajlizacji i kosmopolityzacji - zrozumiałem (kilkanaście lat temu!), że futbolowa rewolucja to jedynie próg rewolucji światowej (w pierwszym rozpędzie europejskiej) o charakterze analogicznym. Jej finalnym europejskim akordem będzie przerobienie Wieży Eiffla na minaret meczetu."
Waldemar Łysiak - Rzeczpospolita kłamców
„... Światem nie rządzą prawa spisane na papierze. Światem rządzą ludzie. Niektórzy trzymają się prawa, inni nie. Każdy człowiek sam decyduje o tym, jak urządzi swoje życie. No i potrzeba też trochę szczęścia, żeby ktoś inny nie zepsuł ci wszystkiego, co zbudowałeś. To wcale nie takie proste, jak uczą w podstawówkach. Ale dobrze jest mieć parę mocnych zasad i zawsze się ich trzymać. W małżeństwie, w życiu, na wojnie – zawsze i wszędzie...”