GymBeam
www.warhouse.pl

FOSSA DEI LEONI

Rozmowa z jednym z byłych przywódców legendarnej grupy fanatyków AC Milan

Powiedz coś o sobie, ile masz lat, jak długo udzielasz się na trybunach Milanu?

Jestem 50-letnim gościem i wspierałem Milan dopingiem przez 35 lat-od 1970 do 2005 roku.

Jak doszło do tego, że stałeś się przywódcą legendarnej Fossa dei Leoni?

Byłem jednym z przywódców ekipy FdL przez 29 lat od 1976 do 2005 roku. Właściwie to nie możesz w żaden sposób zostać wybrany takim liderem. Po prostu poprzez działanie, organizowanie wszystkiego, zaliczanie meczów u siebie i na wyjeździe, kontakty z klubem stajesz się kimś ważnym na trybunach.

Jak wygląda sprawa z logo klubowym we Włoszech? W Polsce kibice są przywiązani do herbu klubowego, nie ma gadżetu, oprawy, w której to by nie było akcentowane. We Włoszech natomiast jest duże przywiązanie do logo i nazw poszczególnych grup. Skąd tak mocne przywiązanie?

U nas wygląda to trochę inaczej. Herb klubu przypisany jest w pewnym sensie do drużyny i reprezentowany jest przez nas wszystkich. Jednak istnieją podziały między grupami i każdy identyfikuje się ze swoją grupą, gdyż jest nas za dużo, by być skupionym w ramach jednej grupy.

Jakie były wasze relacje z innymi ekipami na Milanie (BRN, Alternativa, Torcida, itd.)? Byli waszymi znajomymi czy raczej unikaliście sobie wchodzenia w drogę?

W przeszłości były czasy, że żyliśmy ze sobą bardzo blisko. Zaliczaliśmy przecież wspólnie dalekie wyjazdowe mecze, dlatego zazwyczaj byliśmy ze sobą w bardzo dobrych relacjach. Wszystko zmieniło się w roku 2005, kiedy upadła nasza ekipa FdL. To już nie te same czasy, nie ci sami ludzie.

Powiedz jak długo istniała wasza ekipa, jakie były początki grupy, dlaczego musieliście zakończyć swoją działalność kibicowską?

FdL istniała od 1968 roku. Na początku tworzyło grupę zaledwie kilka osób, zaczynaliśmy wpierać Milan na wyjazdach. Byliśmy jedną z pierwszych ekip kibicowskich w historii włoskiego ruchu ultras. Potem z czasem grupa się rozrastała, a w apogeum swojego istnienia na początku XXI wieku FdL liczyła 10 000 członków! Na wyjazdach naszą grupę reprezentowały dosłownie tysiące ludzi, bo i takie wyjazdy się zdarzały, że jechało nas bardzo dużo. W 2005 roku w wyniku dużych nieporozumień we wszystkich strukturach grup kibicowskich Milanu podjęta została ciężka decyzja o zaprzestaniu działalności ekipy FdL.

Co się stało w takim razie ze wszystkimi ludźmi z FdL?

Obecnie żadna ze znaczących osób w FdL nie udziela się kibicowsko. Nie zmieniliśmy szyldu na inny, nikt z nas nie został członkiem nowej grupy, która teraz rządzi na Milanie, po prostu całkowicie sobie odpuściliśmy te klimaty.

Teraz, gdy grupa nie istnieje, dalej pojawiacie się na meczach?

Kto ma ochotę idzie sobie pooglądać mecze Milanu bez najmniejszego problemu. Siadamy jednak w miejscach, gdzie siedzą zwykli kibice. Nikt nam nie robi, ani nawet nie próbuje robić najmniejszych kłopotów z tego tytułu, że dalej chodzimy na Milan, ale już jako zwykli widzowie.

Czy FdL była zawsze obecna na meczach czerwono-czarnych?

Banda Fossa prawie od zawsze uczestniczyła w każdym oficjalnym meczu Milanu, nawet tym najdalej rozgrywanym. Byliśmy z Milanem w 80 000 ludzi na finale Pucharu Mistrzów w Barcelonie (mecz ze Steauą Bukareszt w 1989 roku), byliśmy w pucharze w dalekich Helsinkach, byliśmy też na wszystkich Pucharach Interkontynentalnych. Jednak nie zawsze tak było. W pierwszych 15 latach życia ekipy nie zaliczaliśmy tych najdalszych wyjazdów-trochę inne czasy były. Ale później przez 20 lat nie został przez naszą grupę opuszczony żaden mecz wyjazdowy.

Milan jest wielkim zespołem zaliczającym mnóstwo meczów w sezonie, w tym czasem bardzo dalekie, takie jak Puchary Interkontynentalne w Japonii. Jak to możliwe, by zaliczać te wszystkie mecze, prowadzić jeszcze życie zawodowe i dodatkowo posiadać rodzinę?

Nasz czas był wyliczony co do minuty. Wszystko było podporządkowane Milanowi. Najważniejsze mecze były zaliczane bezdyskusyjnie, ale każdy z nas miał tak, że nie w każdym sezonie udzielał się tak samo mocno. Jak to w życiu-są chwile słabsze i lepsze-tak samo tutaj nie zawsze jeździło się na tym samym poziomie.

Jakie były najbardziej niesamowite mecze, które przeżyłeś?

Podzielę to na dwa aspekty-pozytywny i negatywny. Najgorsze przeżycie i najgorszy mecz, jaki osobiście widziałem z udziałem Milanu to finał Pucharu Mistrzów w Stambule w 2005 roku. Najbardziej pozytywne uczucie to spuszczenie lania w Pucharze Włoch Interowi 6-0 w 2001 roku.

Jaką choreografię uważasz za najlepszą w wykonaniu kibiców Milanu?

Było kilka takich szczególnie udanych. Ostatnia tak bardzo udana to kopia obrazu “Krzyk” z obrazu Edvarda Munch’a na derbach z Interem w 2004 roku. Wcześniejsze oprawy, które na pewno zapisały się w historii światowego ruchu ultras, to oprawa z 1992 roku z meczu z Brescią-karykatura całej drużyny mistrzowskiej czerwono-czarnych. Równie udana była kartoniada przedstawiająca katedrę Duomo w Mediolanie na derbach z Interem w 1991 roku, a zaraz potem zostały odpalone tony świec dymnych. Poza tym uważam, że każda oprawa ma jakiś tam ładunek emocjonalny i przesłanie i na przestrzeni tylu lat ciężko umniejszać innym oprawom. Do każdej przykładaliśmy swoje serce i swoje życie.

Ile zajmowało wam stworzenie takiej jednej skomplikowanej choreografii?

Te najtrudniejsze (np. katedra na meczu z Interem w 1991 roku) wymagały pracy na 3-4 miesiące przed jej pokazaniem. Nie była to łatwa praca.

Na jakiej zasadzie traktujecie awanturowanie się podczas meczów, czy takie formy przemocy są obecnie we Włoszech rozpowszechnione tak bardzo jak w krajach Europy Wschodniej czy w Grecji?

Trudno tu nas porównywać do innych krajów. Mamy najdłuższą historię kibicowską we Włoszech, w związku z tym i zalążek stadionowej przemocy istnieje w nas od zawsze. Poza tym między naszymi krajami są duże kontrasty i różnice zarówno kulturowe jak i mentalnościowe, więc ciężko stwierdzić, który z krajów jest bardziej awanturniczy.

We Włoszech panuje obecnie duży kryzys w ruchu ultras. Jakie są tego powody?

Zgadza się, dotknął nas ogromny kryzys. Powodem jest rząd, który całkowicie chce wyeliminować ruch ultras z trybun włoskich stadionów. Zakazano nam używać rac, czegoś, co było naszym symbolem. Chcą nas po prostu wytępić.

Dzięki za wywiad (special thanks for you Massimo!)

Tifosifoto

Artykuł pochodzi z magazynu To My Kibice +