Against modern football?
Słowem wprowadzenia, taka współpraca w Mieście Włókniarzy wciąż jest czymś nowym. W Widzewie już od paru lat obowiązkowe są Karty Identyfikacji Kibica, karnety sprzedają się w tysiącach sztuk ze względu na preferencyjne ceny a gro biletów sprzedawane jest w przedsprzedaży, gdy są one o wiele tańsze. Wciąż jednak wprowadzane są coraz to nowe reformy. W ŁKS-ie zaś dopiero w tym sezonie wkroczyła do gry nowa władza, która urządza klub wedle zachodnich standardów – pierwszym novum były fan karty, teraz powoli oswaja się kibiców z Fan Zonami, obniżkami cen w przedsprzedaży, czy dodatkowymi profitami płynącymi z posiadania karnetu.
Pozornie nic to nie zmienia w kwestiach kibicowskich, lecz jak pokazuje przykład Włoch – karty kibica na przykład mogą w przyszłości sporo namieszać. Podobnie sprawa ma się z uszczelnieniem stadionu – na ŁKS-ie aktualnie, abstrahując od tego czy jest to wykonalne przy ostatnich frekwencjach, niemożliwe jest zapełnienie stadionu choćby w połowie. Powód jest prosty – zgłoszona pojemność stadionu to 5000 widzów. Fakt posiadania kolejnych pięciu tysięcy krzesełek i wielu więcej miejsc stojących nic nie zmienia – cieszyć wypada się jedynie z tego, że nie będziemy musieli oglądać derbowego pojedynku, bowiem przy ograniczeniu liczby biletów do oficjalnych 5 tysięcy mogłoby skończyć się to naprawdę dantejskimi scenami pod kasami biletowymi. Całość posiada jednak drugą stronę medalu, jaką jest dodatkowa motywacja do kupna karnetów, co zresztą widać w obu łódzkich klubach.
Kontrowersje wzbudza również wprowadzanie na mecz stewardów. Choć jak zwykle w Polsce bywa, zasadniczość przegrywa z porozumiewawczością, i tak naprawdę obsługa stadionu nie przeszkadza w kibicowaniu, to jednak małymi kroczkami reformy idą w kierunku typowo zachodnioeuropejskim – czysto, schludnie i… bezbarwnie. Aktualnie jednak stewardzi na Widzewie ograniczają się do pilnowania by nikt nie stał na schodach, zaś w Łódzkim Klubie Sportowym rolę tę pełnią sami kibice, w dodatku raczej nie będący pierwszymi z brzegu piknikami. W tym drugim, gdzie aktualnie pomysły pojawiają się niemal co tydzień działacze zaprosili kibiców nawet do wyboru kiełbasy, jaka ma być serwowana na meczach. Pomijając miły gest, jakim było zastrzeżenia dla kibiców piłkarskich numeru 12.
Współpraca wiążę się jednak z obowiązkami – dość popularne staje się powoli samodzielne opłacanie kar za zachowanie kibiców przez grupy SK. Także popularne do tej pory wpuszczanie na stadion zasłużonych odchodzi powoli do lamusa – bez Fan Karty oraz biletu nikt meczu raczej nie obejrzy. Widzew boryka się z problemami herbu – w sklepach kibicowskich nie pojawiają się gadżety gdzie obecny jest znak towarowy klubu. Na ŁKS-ie z kolei odwrotnie – oficjalne pamiątki klubowe zaopatrzone są w tymczasowy logotyp, w związku z głośną interwencją komornika w sprawie kultowej przeplatanki.
Reasumując, świat się zmienia i idzie do przodu, postęp zaś nie omija także trybun. Jak pokazali warszawiacy z Legii da się zachować tożsamość i bronić swojego nawet w ekstremalnych warunkach i ostatecznie odnieść większe czy mniejsze, nie mnie oceniać, zwycięstwo. Także i na innych stadionach dostrzec można, że otoczenie coraz ładniejsze, ale doping ten sam. Koszykarze ŁKS-u są już po pierwszym meczu w Atlas Arenie, gdzie białoczerwonobiali fanatycy zaprezentowali oprawy oraz całkiem głośny doping. Nikomu nie trzeba chyba mówić, jak efektownie na swoim nowym stadionie potrafi zaprezentować się Korona, Wisła czy Lech. Co więcej, spotyka się to z uznaniem włodarzy klubu, a także coraz częściej opinii publicznej, do tej pory marginalizującej kibiców jako przestępców. Starsi stadionowi bywalcy z sentymentem wspominają lata dziewięćdziesiąte, jednak także i na polu sportowym co jakiś czas Polacy pokazują, że jeszcze dużo wody upłynie w Wiśle, nim zakończą się „bandyckie ekscesy”. Wiadomym jest, że czasy się zmieniają, najważniejsze jednak by nie stojąc w miejscu – pozostać sobą. Czego sobie i wszystkim innym kibicom życzę.
Jim