
Yeboah ratuje mecz Rakowa
John Yeboah był najlepszym zawodnikiem meczu I rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów. Po kompromitującej dla Rakowa pierwszej połowie Niemiec wszedł z ławki i odmienił grę mistrzów Polski. Ostatecznie drużyna z Częstochowy wygrała 1:0 i do Estonii pojedzie z niewielką zaliczką.
W początkowej fazie spotkania dominowała niedokładność z obu stron i choć dzięki wzajemnym błędom zarówno Raków, jak i Flora miały swoje pierwsze sytuacje strzeleckie, to nie zagroziły one poważnie bramkom. W kolejnych minutach przewaga w posiadaniu piłki przechylała się coraz bardziej na korzyść gospodarzy, ale nie miało to przełożenia na dogodne szanse.
Dopiero w 27. minucie okazję na zdobycie gola strzałem głową miał Fabian Piasecki, ale jego próba została zablokowana i wpadła w ręce golkipera. Zdecydowanie groźniej było po drugiej stronie boiska w 37. minucie. Vladan Kovacević najpierw musiał interweniować przy próbie strzału z dystansu Konstantina Vassiljeva, a następnie obronił także dobitkę Stena Reinkorta z najbliższej odległości. Golkiper Rakowa musiał także ratować wynik w końcówce pierwszej połowy, kiedy to oko w oko, choć z ostrego kąta stanął przed nim Rauno Alliku.
Po beznadziejnej pierwszej połowie nowy trener gospodarzy zdecydował się na podwójną zmianę, która miała ożywić boczne sektory boiska i faktycznie, od gwizdka sędziego Raków ruszył do zdecydowanie bardziej ofensywnej gry. Duża w tym zasługa wprowadzonego w przerwie Johna Yeboaha, który regularnie testował możliwości błędników defensorów Flory. Dzięki jego grze i ściąganiu na siebie uwagi wielu obrońców Flory, więcej miejsca mieli pozostali zawodnicy. W 50. minucie po szybkim ataku okazję do uderzenia ze skraju pola karnego miał Vladyslav Kochergin, jednak skutecznie, choć z problemami interweniował golkiper Flory. Chwilę później Ukrainiec trafił już do siatki po kolejnej próbie z dystansu i otworzył wynik meczu – tym razem duża w tym zasługa estońskiego obrońcy, który nieudolnie interweniował, czym zmylił własnego bramkarza.
Po zdobyciu gola Raków złapał więcej luzu, a ataki zaczęły się zazębiać. W 60. minucie po kolejnej serii zwodów Niemca groźny strzał w długi słupek bramki oddał Marcin Cebula, ale czujnie na linii zachował się Evert Grunvald. Skrzydłowy sprowadzony ze Śląska w kolejnych minutach próbował także sam wpisać się na listę strzelców. Tak było m.in. w 75. minucie, kiedy to po minięciu dwóch rywali oddał podkręcony strzał z okolic 16. metra, jednak jego próba nieznacznie minęła długi słupek.
Również końcówka meczu należała do graczy Rakowa, jednak większość strzału oddawana była z dystansu, tak jak wprowadzonych po przerwie Mateusza Wdowiaka, Łukasza Zwolińskiego i Deiana Sorescu – ich uderzenia mijały bramkę w bezpiecznej odległości lub padały łupem bramkarza. Ostatecznie pomimo dwucyfrowej liczby prób w drugiej części gry żadna z nich nie podwyższyła prowadzenia i spotkanie zakończyło się skromnym zwycięstwem gospodarzy.
AŁ
Fot.: Michal Dubiel/REPORTER