Mariusz "Megafon" Jędrzejewski

Wywiad z Chuliganem: Mariusz "Megafon" Jędrzejewski

2017-07-03

- To ja jestem megafon numer jeden, ty możesz być najwyżej megafonem numer dwa - od tych słów skierowanych do innego kibica wznoszącego okrzyki na meczu wzięła się ksywa Mariusza Jędrzejewskiego. Był on gościem Piotra Lisiewicza w programie "Wywiad z chuliganem".

 

"Megafon" przez 28 lat prowadził doping na meczach Arki Gdynia. Niedawny Finał Pucharu Polski był dla niego 499 wyjazdem, za kilka dni na Superpucharze świętować będzie wyjazd numer 500. Jak wylicza, w ciągu 42 lat kibicowania na samych wyjazdach spędził około... 2 lata. - Byłem szalikowcem, potem pseudokibicem, teraz jestem kibolem - wymienia określenia, jakich w różnych latach używały zwalczające kibiców media.

 

Zaczynał chodzić na mecze w czasach, gdy szaliki szyły kibicom babcie, na Finał Pucharu Polski jechało się autobusem "Ogórkiem" z zakładu pracy, a milicja spuszczała zatrzymanym kibicom łomot, po czym bez zarzutów wypuszczała ich do domu.

 

Na pierwszy mecz poszedł z tatą w 1975 r. - Miałem to szczęście, że gdy byłem nastoletnim chłopakiem, a więc w wieku, gdy wszystko się łyka jak pelikan, Polska została trzecią drużyną świata (w 1974 r.), a Arka awansowała do I ligi. Tak to się zaczęło i trwa do dzisiaj - wspomina "Megafon".

 

Gdy w 2017 r. Arka Gdynia odniosła swój historyczny sukces zdobywając Puchar Polski, kibice wraz z piłkarzami świętowali historyczny sukces i odpalali race na "Górce", na starym stadionie na Ejsmonda. To tam wychowywał się "Megafon". - To nie była taka typowa komunistyczna niecka. Stadion pięknie położony, nad morzem, kotlinka w lesie i ta charakterystyczna górka, na początku jeszcze piaszczysta - opowiada.

 

Jak mówi, stadiony bywały w tamtych czasach miejscami, gdzie robotnicy, także w naznaczonej traumą 1970 r. Gdyni mogli wykrzyczeć, co myślą o otaczającym ich świecie. - To był 1976, może 1977 r. Na Górce ktoś namalował napis "Katyń pomścimy". Potem go zamalowali - wspomina. Dziś kibice Arki co roku pamiętają o ofiarach Grudnia 1970 r. i domagają się ukarania sprawców zbrodni.

 

Jak mówi, szczególnie ciężkie były dla kibiców Arki wyjazdy do Słupska, gdzie była szkoła milicyjna. - Do naszych ojców strzelała słupska milicja. Każdy kolejny wyjazd do Słupska to było kolejne ciężkie przeżycie dla kibiców. Szczególnie ich pleców oraz miejsca, gdzie tracą one swoją szlachetną nazwę.

 

W III RP tam akurat zmieniło nie za wiele. - Miałem do czynienia z policjantem, który w 1998 r. zabił 13-letniego Przemka Czaję. Jak wchodziłem na stadion, to powiedział mi, że żywy stąd nie wyjdę - wspomina. Mowa jest też o początkach zgody Arki z Lechem i zadymie na Grabiszyńskiej.

 

Podczas niedawnej wojny kibiców z poprzednim rządem "Megafon" stał na czele Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców. - Dużo obietnic, żadna nie dotrzymana - wspomina rozmowy z Tuskiem.

 

Kliknij, aby obejrzeć najnowszy "Wywiad z chuliganem"

iparts.pl